REPUBLIKA KOSTARYKI


.
.
.
KSIĘGA GOŚCI


Legendy
Symbole narodowe
Geneza nazwy
Przydomki
Potrawy



 
CIEKAWOSTKI: Legendy

Cadejos

W Cartago żył młodzieniec o imieniu Joaguin. Uwielbiał huczne zabawy, czym przysparzał mnóstwa zmartwień rodzicom. Ci poczatkowo byli w stosunku do niego pobłażliwi, potem autokratywni, lecz żadna z ich postaw nie wywoływała na synu wrażenia.

Miarka przebrała się jednak, kiedy Joaguin wrócił po tygodniowym wałęsaniu się po barach. Ojciec wygnał go z domu, przy czym jego słowa i wypominania były tak przykre, że Joaguin przemienił się w czarnego snującego się z obrożą na szyi psa zwanego "Cadejos". Od tej pory widywano go często jak prowadzał pijanych ludzi i tych, którzy się gdzieś za długo zasiedzieli.

La Segua

Legenda-przestroga dla pijanych, niewiernych mężów. W czasach kolonialnych, w Cartago żyła kobieta o nieprzeciętnej urodzie zwana Seguą. Zakochana była w hiszpańskim oficerze, który jednak złamał jej serce. Legenda mówi, że Segua zamieniła się przez to w monstrum, które polowało na samotnie podróżujących po bezdrożach mężczyzn.

Maszkara miała postać pięknej kobiety o porcelanowo-białej karnacji, czarnych, dużych oczach i długich włosach. Podobno pojawia się nagle na drodze i zapytuje jeźdźców o podwiezienie do chorej mamy. Kiedy tamci biorą ją na siodło, kobieta przemienia się w ohydnego potwora z czaszką konia o czerwonych oczach i groźnych zębach.

La Tulevieja

W zamierzchłych czasach kostarykańskie kobiety miały zwyczaj nosić na głowie charakterystyczne słomiane kapelusze, które przyciągały wzrok bardzo spiczastymi kształtami. Nazywane były tule i przeważnie nosiły ślady plam po bananach lub kawie. Miały chronić właścicielki przed słońcem, wiatrem i insektami, w szczególności w postaci os, które często zaplątywały się we włosy.

W okolicach Desamparados mieszkała kobieta u której trudno było określić wiek. Nosiła stary, poplamiony, brudny kapelusz, z którym podobno nie rozstawała się nawet podczas snu. Ze względu na jego zdeformowany fason, stała się przedmiotem drwin i zaczepek ze strony małych dzieci. Kiedy wpadała w gniew, chwytała gałąź i ganiała malców po okolicy, by wymierzyć im karę, ale powodowało to tylko większe wyzwiska pod jej adresem.

Pewnego dnia, kiedy kobieta zbierała drewno, wiatr stracił z jej głowy kapelusz, który wpadł do pobliskiej rzeki Tiribi i popłynął z jej nurtem. Kobieta rzuciła się za nim i zniknęła pod wodą. Od tego czasu po okolicy daje się słyszeć echo powtarzające: "La Tulevieja", "La Tulevieja". Straszy się nim dzieci, chcące kapać się w rzece bez nadzoru.


Biały Kamień

Członkowie z kilku szczepów indiańskich zapytani o powstanie świata, najczęściej opowiadają historię białego kamienia. Według nich wielki ptak karmiony przez Bogów niebiańskimi owocami, uniósł się w powietrze, a z jego odchodów uformowany został świat ze swymi kontynentami, morzami, górami i lasami. Kawałek niebiańskiego owocu miał upaść ptakowi na ziemię i z niego powstały pierwsze zwierzęta i ludzie.

Ptak stworzył między innymi kobietę, która ubierała i karmiła mężczyzn - Indian. Ci jednak nie mogli oglądać jej twarzy. O tym, że jest niewiastą, sądzili jedynie po jej długich do pięt włosach i delikatnym głosie. Indianie żyli szczęśliwi, ponieważ nie musieli pracować i polować. Wszystko czego potrzebowali, dostarczała im kobieta.

Pewnego dnia, jeden z zakochanych w niej mężczyzn, z zaskoczenia podejrzał jej twarz. W tym samym momencie, kobieta zniknęła, a w miejscu, w którym stała, zaczęło formować się poważnych rozmiarów jezioro. Indianie wierzą, że jezioro to istnieje do dzisiejszego dnia w Kordylierze Talamanca. Na jego środku znajduje się biały kamień, na którym przesiaduje szarobrązowy ptak. Panuje przekonanie, że kierunek w którym jest on zwrócony oznacza dobre lub złe nowiny. Kiedy ptak patrzy na północ, zwiastuje lato, kiedy na południe - deszcze i złą pogodę.

Kiedy tubylcom rodzi się dziecko, sprawdza się, czy nie ma zaciśniętej prawej pięści. Podobno zdarza się, że niemowlaki trzymają w ręce skrawek białego kamienia, który według Indian, Bogowie włożyli wcześniej w łono matki, aby dać znak, że powinno wybrać się go kapłanem.

Kamienie ze Szczytu śmierci

Na Szczycie Śmierci [Cerro Muerte] w Kordylierze Talamanca, wzrok przybyszów przyciąga niespotykane skupisko głazów. Mówi się, że są to pozostałości wulkanicznej erupcji. Niepisana reguła głosi, że w regionie tym nie wolno krzyczeć, ani strzelać, bo w przeciwnym razie, duch szczytu może wpaść w gniew, sprowadzając huragany, chłody, a nawet śmierć.

Pewnego razu jeszcze przed niepodległością kraju, grupa żołnierzy hiszpańskich wyruszyła z Cartago na wyprawę do południowej strefy kraju. Przewodnikiem był stary Indianin, który opowiedział szefowi ekspedycji legendę o duchu szczytu, którego nie wolno drażnić, prowokować, przy którym nie wolno krzyczeć i strzelać. Butny kapitan odpowiedział, że Hiszpania nie akceptuje żadnych gróźb, ani zaleceń. Po dotarciu na szczyt, rozkazał swym żołnierzom strzelać w powietrze z muszkietów, tak aby na przekór przewodnikowi spowodować jak najwięcej hałasu. Legenda mówi, że zaraz potem rozgniewany duch skierował swą złość przeciwko nikczemnym żołnierzom. Nastał przeraźliwy chłód, a gdy nadszedł nowy dzień i słońce rozjaśniło zmrok, dookoła pełno było porozrzucanych kamieni. Indianie twierdzą, że są to kapitan z jego załogą.

Płaczka

W czasach kolonialnych, nad brzegiem rzeki Reventazon żyła młoda dziewczyna. Związana była z mężczyzną o bardzo dobrym sercu, który jednak musiał wyjechać na jakiś czas w góry na ekspedycję. Obiecał, że ożeni się z nią po powrocie.

Mijały dni, aż pewnego razu przybył z Panamy mężczyzna o imieniu Ximene, który zakochał się w dziewczynie od pierwszego wejrzenia. Była już późna noc, więc jej rodzice postanowili pozwolić mu przenocować w ich domu. W nocy dziewczyna poddała się pieszczotom Ximena i zaszła w ciążę.

Kiedy po paru miesiącach urodziła dziecko i uświadomiła sobie, że jej narzeczony niedługo powróci, nie wytrzymała psychicznie i zwariowała. Krzycząc pobiegła nad rzekę i wrzuciła w jej nurt dziecko. Podobno do dzisiaj ludzie spacerujący przy rzece słyszą jej płacz i nawoływanie.

Objawienie Dziewicy Marii

W 1565 roku indiańskiemu rybakowi ukazała się na korzeniu drzewa postać dziewicy Marii. Ten nie mogąc go unieść, sprowadził 12 innych Indian. Po przeniesieniu kilku metrów korzeń stawał się coraz cięższy, aż w końcu mężczyźni musieli go opuścić. Odebrano to jako znak, by wybudować w tamtym miejscu kaplicę, co też uczyniono. Wszystko miało się wydarzyć w pobliżu dzisiejszego miasta Ujarras. Znajdująca się w nim obecnie ruina kościoła ma bowiem stać dokładnie na miejscu wzniesionej wówczas kapliczki.

Legenda o momocie

Według starej legendy Indian Bri-Bri, ich Bóg Sibo pewnego dnia poprosił wszystkie zwierzęta o pomoc w stworzeniu świata. Wszystkie w tym miały żywo uczestniczyć, poza momotem, który schował się w dziupli drzewa. Biedakowi wystawał z niej jednak ogon, który gdy spostrzegły to inne ptaki został prawie doszczętnie wyskubany. (Momoty posiadają niemal zupełnie - poza końcówką - pozbawione piór ogony). Po zakończeniu prac Sibo podziękował zwierzętom i polecił im odpoczynek. Wtedy pojawił się momot, który zaczął przechwalać się jak bardzo ciężko pracował. Jego ogon jednak zdradzał kłamstwo. Sibo domyśliwszy się o co chodzi, skazał go na życie w norach przy powierzchni ziemi. (Momoty żyją w takich norach w rzeczywistości).

Legenda o posągu Czarnego Chrystusa

Według legendy, wiele lat temu z Gwatemali uciekł ścigany przez policję mężczyzna wykorzystujący do przestępczych celów kult Czarnego Chrystusa. Razem z jego posągiem pojawił się podobno w Guanacaste. Jednak mieszkańcy mieli wydać go szybko władzom Gwatemali. Pozostawiony przez niego posąg odnaleziony został wiszący na drzewie w parku w Santa Cruz. Jeden z farmerów postanowił zabrać go na pamiątkę do domu. Ku swemu zaskoczeniu następnego dnia odkrył, że posąg zniknął. Odnalazł go kilka godzin potem wiszącego na tym samym drzewie, w tym samym miejscu w którym pierwotnie go zauważył. Po zabraniu go z powrotem do domu następnego ranka sytuacja ponownie się powtórzyła. Mieszkańcy uznali to w końcu za sygnał do wybudowania w tamtym miejscu kościoła. Od wielu lat statua Czarnego Chrystusa uczestniczy w procesjach jakie odbywają się w mieście. Podobno pierwotny posąg łatwo rozpoznać po braku dwóch palców.

Leganda o powstaniu jeziora Barva

Na długo przed odkryciem Kostaryki przez Hiszpanów, w zachodniej części Mesety Centralnej, mniej więcej w miejscu usytuowania dzisiejszego San Rafael de Heredia znajdowała się mała osada indiańska. Jej mieszkańcy słynni byli z wyrobów rękodzielniczych (ceramiki, rzeźbionych kamieni i drewna). Pewnego dnia do miasta przybyła grupa nieznanych Indian. Wszyscy byli bardzo dobrze ubrani, a wyróżniało ich to, że transportowali ze sobą drzewko na którym owinięty był wąż.

Mieszkańcy prosili przybyszów, aby zostawili im drzewo i węża w zamian za dary. Jednak gdy tylko zwierzę zdjęte zostało z drzewa, natychmiast z ziemi zaczęło wydobywać się mnóstwo wody. Zdecydowano się więc zatrzymać tylko drzewo, a przybysze oddalili się z wężem w drogę powrotną. Zostawili go jednak na szczycie pierwszej napotkanej góry. W efekcie ziemia nasiąknęła tam wodą tworząc jezioro. Kilka dni potem wąż spełzł z jeziora do położonego na dole miasta i zjadł kilkoro dzieci. Miejscowi szamani orzekli, że aby uchronić osadę, rokrocznie należy składać wężowi ofiary z dzieci. Rodziny, które poświęcały swe potomstwo mogły w ramach rekompensaty do woli zbierać pożywienie z lasów wokół jeziora. Jednak gdy udał się do nich ktoś, którego rodzina nigdy jeszcze nie dała dziecka w ofierze, zazwyczaj nigdy już z niego nie powracał. Według wierzeń dzisiejszych mieszkańców tamtych terenów jeziorem, które powstało po pojawieniu się węża jest jezioro Barva.

Legenda o objawieniu figurki Dziewicy Los Angeles

Według legendy 2 sierpnia 1635 roku podczas zbierania chrustu w lesie, młoda mulatka imieniem Juana Pereira zauważyła na głazie figurkę dziewicy Los Angeles. Zabrała ją do domu i położyła w pokoju. Następnego ranka przechodząc przez to samo miejsce w lesie ponownie natknęła się na identyczną figurkę. Kiedy zaniosła ją do domu odkryła, że pierwszy posążek zniknął. Sytuacja powtarzała się przez kolejne dwa dni. W końcu dziewczynka zdecydowała się o wszystkim opowiedzieć księdzu, który obrał to za znak by wybudować w tym miejscu kaplicę. Tak też się stało. Dziś na jej miejscu stoi Bazylika Los Angeles w Cartago.

Kareta bez woźnicy

Według wierzeń wydarzenia te miały miejsce naprawdę około 1858 roku, kiedy w Kostaryce po udanej kampanii zbrojnej przeciw filibustierowi Williamowi Walkerowi pod Rivas, oddziały kostarykańskie powróciły zainfekowane zarazkami cholery. Epidemia zdziesiątkowała mieszkańców. Trupy wywożono nocą dwukołowymi, drewnianymi carretami. Wkrótce wszyscy przywykli do stukotu ich kół o brukowaną drogę. W jednej z miejscowości carretą powoził starszy mężczyzna. Zaprzęgał do niej dwa równie stare konie. Kiedy epidemia minęła, nikt nie zauważył początkowo braku jego i jego carrety. Dopiero kiedy po paru miesiącach w okolicy zaczęły pojawiać się informacje o charakterystycznych dźwiękach nocnej carrety przypomniano sobie o staruszku. Dla wielu dziwne było pojawianie się o tak późnej porze pędzącego wozu. Nikt jednak go nie widział. Z biegiem dni rozpoznawalne odgłosy słyszane były na coraz większym terytorium Kostaryki. Ludzie zaczęli się obawiać wychodzić po północy. Mówiło się, że jedynym sposobem aby zobaczyć carretę - zjawę jest wbicie w drogę krzyżyka.

Pewnego dnia niejaki Don Juan zmuszony do udania się w drogę nocą po lekarstwo dla dzieci, zaopatrzył się na wszelki wypadek w krzyżyk. Kiedy idąc usłyszał blisko odgłos przejeżdżającej carrety wbił go w ziemię i nagle jego oczom ukazał się pędzący zaprzęg bez woźnicy. Carreta miała unosić się w powietrzu wzniecając obłoki kurzu. Od tego czasu nikt nigdy nie usłyszał już jej dźwięków.

Legenda o Indiance Nosara

Na miejscu zajmowanym dzisiaj przez miasto-plażę Nosara, w epoce kolonialnej żyła Indianka Nosara, która poślubiła wojownika z sąsiedniego szczepu o imieniu Curime. Mimo, że był on z zewnątrz, powierzono mu zadanie pilnowania złożonych w jednym miejscu kosztowności wszystkich mieszkańców. Wkrótce na osadę napadły wrogie oddziały, i Nosara zdając sobie sprawę, że życie jej męża jako strażnika skarbów jest najbardziej zagrożone, podcięła sobie żyły, z których krew utworzyła nie do przebycia rzekę (dzisiejsza rzeka Nosara). Miało to podobno powstrzymać grabieżcze zamiary napastników.

Ksiądz bez głowy

Mit wymyślony w czasach inkwizycji. Według niego osobom uprawiającym magię pojawić się może pewnego dnia drzewo pod którym widnieją duże, drewniane drzwi. Gdy zaciekawieni przekroczą ich próg zobaczą prowadzącego mszę księdza bez głowy, ale trzymającego ją w zakrwawionych rękach. Przestraszeni uciekają i siedzą w domach przez kilka dni, co ma ostatecznie zmienić ich życie.

Wiedźma Zarate

Według legendy ma ona mieszkać w 30-metrowej masywnej skale na południowy-zachód od miasteczka Asseri (11 kilometrów na południe od San Jose).

Zła małpa (Mico Malo)

Podobno w Kostaryce żyje mała małpa o czerwonych oczach i ostro zakończonym, długim ogonie. Pojawiać się ma na czubkach drzew tym małżeństwom, które się bardzo kłócą. Jeżeli nie przestaną tego robić, małpa będzie ich molestować do końca ich dni.

Kobieta-małpa

Według lokalnej legendy, na wyspie Chira mieszka kobieta La Mona, która po północy przemienia się w małpę nękającą pijanych mężczyzn, którzy znęcają się nad swoimi żonami.

Diabeł - Wąż

Dyżurna legenda do straszenia dzieci przez dorosłych w Kostaryce (w przypadkach, gdy te są bardzo nieposłuszne). Według niej doszło niegdyś w niebie do kłótni pomiędzy dwoma aniołami: Lucyferem i Michałem. Pierwszy z nich przegrał i został za to posłany do piekła. Tam przemieniono go w węża ukazującego się tym, którzy źle postępują.

Świetliki

W niektórych rolniczych rejonach Kostaryki do dzisiaj panuje przesąd, że jeżeli dziewczyna użądlona zostanie przez świetlika, w ciągu 24 godzin, musi iść z chłopcem do łóżka, bo w przeciwnym razie zginie.

Tradycja podarowania szopki

Wierzy się, że młode pary które nie mają własnego mieszkania powinny otrzymać gotową szopkę (portales) jako prezent, wówczas ma to wróżyć szybką przeprowadzkę do własnego domu.

Rincon de la Vieja

W lasach wokół wulkanu żyły często znane z okrucieństw wojownicze szczepy indiańskie. Pewna dziewczyna zakochała się w przywódcy rywalizującego szczepu. W ciemną, bezksiężycową noc rozgniewany ojciec nakrył parę podczas miłosnych uścisków. Pojmał kochanka i wrzucił do krateru. Córka na wieść o tym zwariowała i uciekła do wyżej położonego lasu. Kiedy urodziła dziecko swojego kochanka upuściła je do krateru by połączyło się z ojcem. Nigdy nie powróciła już do domu. Błąkała się natomiast po okolicy zbierając zioła. Z biegiem czasu tak dobrze się na nich poznała, że mieszkańcy przybywali do niej się leczyć.


 
© 2004; SŁUPSK; Rafał Cezary Piechociński