Wciśnięta między Panamę i Nikaraguę nazywana bywa ogrodem zoologicznym bez krat, albo najbogatszym parkiem planety Ziemia.
Przylatujemy do stolicy San Jose, miasta, które leży na wschód od poszarpanego łańcucha Kordyliery Centralnej. Najwyższy szczyt tych gór - Chirripo Grande ma 3.920 m wysokości. A piętrzy się tam również Irazu, najwyższy (3.432 m.n.m.p.) czynny wulkan. Po wyjściu z samolotu uderza fala gorącego powietrza i zapach storczyków. Tak przybyszów wita Kostaryka, kraj górzysty i niewielki (obszar 51 tys. km kw., 3,5 mln ludności).
Kraj ten stanowi ewenement na politycznej mapie świata. Uważany jest za wzór demokracji w Ameryce. Nie posiada w ogóle armii. Omijają go wszelkie zamachy stanu i inne gwałtowne wydarzenia. Wyróżnia się stabilnym rządem. Przeznacza rekordowe kwoty na rozwój oświaty, toteż praktycznie nie ma tu analfabetów. Potwierdzeniem politycznego prestiżu Kostaryki może być umiejscowienie na jej terytorium siedzib kilku instytucji zajmujących się obroną praw człowieka. W 1987 roku prezydent Oscar Arias Sanchez otrzymał pokojową Nagrodę Nobla za wkład włożony w ustanowienie pokoju w Ameryce Środkowej.
W grudniu zaczyna się w Kostaryce pora sucha, która trwa do kwietnia. Wtedy właśnie najprzyjemniej zwiedza się kraj. Bowiem w porze deszczowej codziennie po południu przechodzi gwałtownie ulewa, wręcz oberwanie chmury. Turystyczną atrakcją Kostaryki jest miasteczko Atenas leżące w prowincji Alajuela, na północny zachód od stolicy, opisane przez National Geographic jako miejsce o najdoskonalszym klimacie na ziemi.
Miłośnik przyrody będzie czuł się w Kostaryce jak w raju, gdyż aż jedną czwartą jej terytorium zajmują parki krajobrazowe i rezerwaty. Można je zwiedzać bez trudności i za małe pieniądze. Najsłynniejszy jest Park Narodowy Tortuguero, nazywany też kostarykańską Amazonią, położony w północno-wschodniej części kraju, dochodzący do wybrzeża Morza Karaibskiego. Nie ma tam zupełnie dróg. Wszędzie rozpościera się błotnista dżungla poprzecinana wstęgami wodnych kanałow. Transport odbywa się przy pomocy długich, drewnianych, motorowych czółen. W parku znalazły schronienie słynne żółwie szylkretowe - największe żółwie morskie. Ich rozmiary dochodzą do dwóch metrów długości, a ciężar do dwóch ton.
Na północy Kostaryki w rzekach doprowadzających wodę do jeziora Nikaragua żyją słodkowodne rekiny. Dla turystów organizowane są specjalne wycieczki czółnami. Wokół burt snują się leniwie rekiny, a także ociężałe krowy morskie. Dla Europejczyka najbardziej jednak niezwykłym przeżyciem jest spotkanie z wężami. Kiedyś turystyczny autobus musiał zatrzymać się na Autostradzie Panamerykańskiej. Drogę zagradzało mu cielsko boa dusiciela tak długiego, że jego głowa ginęła na poboczu po lewej stronie drogi, a ogon po prawej. Wąż bez pośpiechu przeczołgał się przez asfalt i dopiero wtedy autokar mógł ruszyć. Kostarykańczycy zupełnie nie obawiają się węży. Mówią, że trzeba mocno się postarać, by na któregoś z nich nie trafić, gdyż bardzo starannie unikają ludzi. Dużo większą trwogą napawają ich osy, które bywają sprawczyniami tragicznych w skutkach ukąszeń.
Kostarykańczycy żyją dostatnio i bez pośpiechu. Nie do rzadkości należy widok ludzi tańczących i śpiewających na ulicach lub w autobusach. Ticos (tak w Ameryce Środkowej określa się Kostarykańczyków) zadziwiają uprzejmością. W urzędach i sklepach klienci witani są słowami: buenas dias, como estas (dzień dobry, jak się Pan miewa). Standard życia jest porównywany z Europejskim. Domy są obszerne, jednopiętrowe (ze względu na trzęsienia ziemi), kuchnie i łazienki wyposażone w nowoczesny sprzęt. Ticos szczycą się, że większość z nich należy do klasy średniej. Niewielu jest bardzo bogatych, ale też nie ma biedoty.
San Jose jest jedyną stolicą Ameryki Środkowej bez dzielnicy slumsów.Jakby tego było mało, Kostaryka należy do czołówki 10 krajów świata o najlepiej rozwiniętym systemie opieki zdrowotnej. Tamtejsi lekarze cieszą się międzynarodową sławą. Dowodem tego są wizyty Amerykanów i Kanadyjczyków, którzy w kostarykańskich szpitalach poddają się skomplikowanym zabiegom, jak transplantacje serca czy operacje plastyczne.
Rafał Cezary Piechociński - Kobieta i Życie nr 21/2531 (11-24 październik 2000)