Magiczne 100 tysięcy
W latach 60-tych przewidywano, że liczbę 100 tysięcy mieszkańców Słupsk osiągnie w 1985 roku. Na rok 2000 prorokowano poziom 200 tysięcy mieszkańców. Zakładano, że infrastruktura miejska pozwala na rozwinięcie się miasta do półmilionowego kolosa. Sześciocyfrową liczbę mieszkańców miasto osiągnęło w 1989 roku. Istnieje anegdota, że stutysięcznym obywatelem miał być urodzony 17 X 1989 roku chłopiec - Rafał Kancler. Jego nazwisko było łudząco podobne do nazwy produkowanego wówczas w Słupsku piwa Kanclerz. Prezydent Maciej Kobyliński postulował by wykorzystać ten fakt do celów promocyjnych. Fotografował się z malcem w szpitalu z czego potem powstały domysły, że może być jego ojcem.
Wojna Słupsko-Koszalińska
Słupsk od wielu lat ma swojego brata bliźniaka zza miedzy. Jest to Koszalin. Od dziesięcioleci miasta ze sobą rywalizowały. Największe emocje wzbudzał fakt powołania na stolicę województwa w 1950 roku Koszalina mimo, że był mniejszy od Słupska o 15.000 mieszkańców. Przez lata wśród mieszkańców utwierdzał się pogląd, że Koszalin rozwinął się na barkach Słupska. Powstawały legendy jak ze Słupska wyjeżdżały na ciężarówkach całe wyposażenia biur oraz jak likwidowane były urzędy. W 1970 roku Słupsk planowany był na stolicę diecezji słupsko-kołobrzeskiej, a kościół NMP miał być katedrą. Znów odgórne naciski spowodowały, że ostatecznie powstała diecezja koszalińsko-kołobrzeska. W Słupsku wylotówka na Koszalin nosi nazwę ul. Szczecińskiej, w Koszalinie – Gdańskiej.
Sytuacja dwóch zwaśnionych miast miała się poprawić w 1975 roku kiedy z nowym podziałem administracyjnym rozdzielono je przyznając każdemu osobne województwo. Dopiero wówczas liczba mieszkańców obu wyrównała się. Na znak pojednania architekci ze Słupska mieli wybudować w Koszalinie falowiec, a koszalińscy w Słupsku pierwszy w historii miasta wieżowiec. Powstały budynek miał tyle tyle wad konstrukcyjnych (2 windy na 8 klatek schodowych zatrzymujące się tylko na 3, 6 i 9 piętrze, rozszczelniające się kominy), że szybko okrzyknięto go „Zemstą Koszalina”.
Sprawa basenu
Słupszczanie roznosili plotkę, że podczas budowy słupskiego basenu koszalińskie firmy specjalnie podzieliły go na dwie części by nie miał długości olimpijskiej. Równolegle krążyła druga pogłoska, że przy przebudowie basenu, kiedy wymieniano kafelki na gumę, pracami nadzorował inspektor z Koszalina. Spartaczył wyliczenia przez co słupski basen miał być za krótki o 0,25 mm z każdej strony (przez co Słupsk miał odpaść jako kandydat do rozgrywek mistrzostw Pomorza).
Odyniec
Koszalin przez lata określany był jako Koszalinek lub KoŻALin. Na jedyne nienazwane rondo zgryźliwcy proponowali nazwę Ronda Przeciwników Koszalina. Na dziedzińcu zamku powstała nawet rzeźba dwóch odyńców, która symbolizować miała odwieczne zatargi między miastami.
Prima aprilis
Nic tak nie podnosiło ciśnienia słupszczanom jak wiadomość, że coś ma być przeniesione do Koszalina. Wielki rwetes wywołał jeden z żartów primaaprilisowych gazety, w której donoszono, że z następnym miesiącem ma być przeniesiona do Koszalina chluba słupskiej gastronomii Karczma Słupska.
Zamieszki
Odwieczna rywalizacja Słupska i Koszalina doprowadzić miała nawet do zamieszek w Słupsku w XII 1970. Po starciach doszło do awantury pomiędzy decydentami ze Słupska i Koszalina. Ci pierwsi grzmieli czemu w słupskich sklepach nie ma nawet smalcu, a w Koszalinie można kupić dobre wędliny.
Zwracano uwagę, że Koszalin otrzymuje większe nakłady na budownictwo mieszkaniowe, spółdzielcze niż Słupsk. Koszalin otrzymał w 1971 roku 15,4 mln zł, a Słupsk 3,7 mln zł. Mimo, że Słupsk miał o wiele więcej mieszkań od Koszalina, na kapitalne remonty otrzymał 20,1 mln zł, podczas gdy Koszalin 22,2 mln zł. Kłócono się też o budżet miasta na 1971 rok.
Radni sprzeciwiali się malejącej roli największego miasta regionu. Porównywano, że Słupsk powoli staje się Bobolicami lub Lędyczkiem. Wołano, że większość środków dzielona jest z korzyścią dla Koszalina, a z krzywdą dla Słupska. Przytaczano też statystyki żywieniowe. Udział Słupska w podziale masy mięsno - towarowej w ogólnej masie województwa wynosił 17,6%, podczas gdy Koszalina 20%.
Władze wyjaśniały, że to Koszalin skupia w sobie w ciągu dnia dość dużo osób będących w delegacjach, którzy zmuszeni są do tego by zjeść obiad w Koszalinie i dlatego też pewne różnice w ilości przydziału masy towarowej muszą być większe dla Koszalina
Na zamieszkanym przez 10.000 osób słupskim osiedlu Zatorze nie było tam żadnego sklepu. Zabrakło funduszy na budowę hali i basenu podczas gdy w Koszalinie powstawały już takie kolejne. Z jedenastu wieżowców, które województwo koszalińskie miało otrzymać w nadchodzącej pięciolatce w Słupsku miały być wybudowane zaledwie dwa. Podobnie miała się sprawa z przydziałem autobusów. Cztery nowe jelcze do Słupska, a sześć do Koszalina mimo, że ten miał już takich dwanaście. Dramatycznie wyglądała sytuacja szpitala. Na 350 łóżek przyjmował on 1000 pacjentów.
Koszalinianie ironizowali, że wystąpienia radnych ze Słupska mają charakter szowinistyczny i pytali czemu Słupsk nie zażąda mola jak w Kołobrzegu tylko dlatego, że w Słupsku tego nie ma. Epilogiem wydarzeń był fakt, że po grudniowych incydentach w Słupsku znalazło się i mięso i masło.
Nie dla Środkowopomorskiego
Tereny środkowopomorskiego są jedynymi wśród 17 województw z 1950 roku, które nie zostały utrzymane w randze województwa podczas reformy administracyjnej 1998 roku. W dużej mierze stało się tak z powodu wciąż żywych animozji. O ile poparcie dla powstania Województwa Środkowopomorskiego było duże ze strony Koszalina, tak Słupsk przyjmował to z bardzo małym zainteresowaniem. Nie pomogły nawet projekty dwóch stolic województwa.