Ród Święców
Dla zabezpieczenia się przed zakusami groźnych sąsiadów, w 1287 roku spotkali się na pamiętnym zjeździe w Słupsku trzej władcy Mestwin II gdański, Bogusław IV szczeciński i Przemysław wielkopolski. Zjazd zakończył się zawarciem wieczystego przymierza na podstawie którego po bezdzietnym odejściu Mszczuja II, Pomorze wschodnie z ziemią słupską zjednoczone zostało z Wielkopolską w rękach Przemysława II, a następnie Władysława Łokietka.
Po zamordowaniu przez Brandenburczyków króla Przemysława II wielkopolskiego, następca Władysław Łokietek był wówczas za słaby by skonsolidować i utrzymać na stałe zjednoczone księstwa. Z jego ramienia władzę na Pomorzu Wschodnim i ziemi sławieńsko-słupskiej sprawował mocny ród pomorski Święców. Członkowie rodu dzierżyli te tereny jako namiestnicy. W 1307 roku ze skargą na jednego z nich (Piotra Święca) wystąpił biskup Kujawski Gerward. Domagał się on od niego zwrotu zatrzymanych przez możnowładcę dochodów biskupich. Sąd polubowny skazał Piotra na zapłacenie w trzech ratach 2.000 grzywien toruńskich. Oddanie takiej kwoty biskupowi skazałoby ród na ruinę majątkową, zatem o pomoc w spłacie zwrócono się do Łokietka. Gdy król odmówił Święcowie przyjęli ofertę pomocy od Brandenburczyków. Ich zdrada oznaczała oddanie ziemi słupskiej pod panowanie brandenburskie. Dodatkowo otrzymali dożywotni urząd kasztelański w Słupsku. Tym samym ziemia słupska po raz pierwszy w swych dziejach znalazła się pod panowaniem Niemców Brandenburskich.
Pierwsza lokacja miasta
Od niedawna jako pierwszą datę ustanowienia dla Słupska praw miejskich przyjmuje się 20 VIII 1265 roku.
W tym okresie o Słupsk rywalizowali książę zachodniopomorski Barnim I i książę gdański Świętopełk. W 1227 roku zdobył go ten pierwszy, natomiast w latach 1230-1236 był pod władzą Świętopełka. 27 III 1240 roku książę Świętopełk wystawia dokument określający Słupsk wraz z okolicą jako jedną parafię św. Piotra. Niemieccy osadnicy i kupcy wpłynęli na kapelana książęcego kościoła Hermana by namówił Świętopełka do nadania osadzie praw miejskich. Dogodnym ku temu momentem był rok 1265, kiedy książę wybrał się z Gdańska do Sławna i musiał dwukrotnie przejeżdżać przez Słupsk. Przystał na prośby i nadał Słupskowi lubeckie prawo miejskie. Czyn ten leżał w jego interesie ponieważ po tym akcie mógł zacząć ściągać podatki w mieście. Wcześniej rzemieślnicy mogli sprzedawać swoje wyroby na targu tylko dwa razy w tygodniu, a od czasu kiedy stali się mieszkańcami miasta mogli czynić to w każdy dzień i o każdej porze.
Przyczyniło się to do powstania nowego kościoła św. Maurycego. Mieszczanie wybudowali go z wdzięczności kapelanowi. Ten cieszył się ponieważ wcześniej książę decydował kto w danej parafii będzie sprawował posługę duszpasterską. Nie obejmowało to parafii miejskiej. Nowa murowana świątynia stanęła na miejskim wzgórzu około 1281. Z biegiem lat kościół stał się znany poza granicami miasta. Papież wydał bullę która udzieliła odpustów pątnikom odwiedzającym kościół podczas świąt Maurycego, Wawrzyńca i Elżbiety. W ten sposób świątynia stała się jedynym miejscem pielgrzymek w środkowo-wschodniej części Pomorza Zachodniego.
Pierwszy bogacz w mieście
Henryk Werciberg był pierwszym znanym z imienia gospodarzem miasta (określanym jako sołtys). Pochodził z Wurzburga. To jego Świętopełk wyznaczył do organizowania miasta na wzór lubecki. W imieniu księcia sprawował sądownictwo nad mieszkańcami. Miał dobrze płatną funkcję bo czerpał korzyści z zakładanych zakładów rzemieślniczych, kramów i karczm. Jego majątek znacznie wyróżniał się ponad majątki innych mieszczan.
Druga lokacja miasta
9 III 1310 roku margrabiowie słupscy Jan i Waldemar dokonali relokacji Słupska. Miasto otrzymało przywileje pozwalające mu rozwinąć się w drugi na Pomorzu Wschodnim po Gdańsku ośrodek miejski. Otrzymało 10 łanów ziemi i 10 lat zwolnienia od wszelkich danin (tak by wybudować obwarowania) oraz prawo do posiadania 6 wolnych od opłat rybackich statków do połowu na własny użytek śledzi. Otrzymało też nowy kościół parafialny pod wezwaniem NMP. W 1313 przywileje te zostały zatwierdzone i rozszerzone. Mieszkańcy otrzymali odcinek Słupi wraz z przyległymi pasami 5 prętów po obu jej stronach. Wszystko po to by włóczkowie ciągnący łodzie nie musieli chodzić po cudzych gruntach. Dodano miastu 60 i zezwolono na zakup dalszych 40 łanów lasu. Rzeki nie wolno było jednak przegradzać ani zmieniać jej biegu.
110 lat Księstwa Słupskiego
[1368-1478]. Księstwo Słupskie było jednym z księstw pomorskich, które obejmowało dzisiejsze powiaty: słupski, sławieński, lęborski, bytowski, część wejherowskiego i koszalińskiego. Wyodrębniło się z księstwa wołogoskiego (1368) wraz z uzyskaniem od księcia Bogusława V przywileju menniczego. Słupsk został książęcą rezydencją. Kolejnymi władcami księstwa byli: Bogusław V, Kazimierz (Kaźko) IV, Warcisław VII, Bogusław VII i Bogusław VIII. W 1478 roku Księstwo Słupskie stało się częścią większego organizmu państwowego – Księstwa Pomorskiego.
Czasy Kaźko Śłupskiego
[1345-1377]. Kaźko Słupski (Kazimierz IV) nazywany był tak dla odróżnienia go od dziadka Kazimierza Wielkiego, na którego dwór został przyjęty po śmierci matki Elżbiety.
Król nie mogąc doczekać się swojego potomka przelewał miłość ojcowską na Kaźka. Ten uczył się tam ogłady i zachowań politycznych. W 1368 roku Kazimierz Wielki licząc na zbliżenie polsko-litewskie i przymierze przeciw Krzyżakom zeswatał go z Kenną (córką Olgierda Wielkiego Księcia Litewskiego). Ta jednak zmarła tego samego roku i Kaźko poślubił Małgorzatę córkę księcia mazowieckiego Ziemowita III. Nie miał z nią jednak potomka.
Mimo, że Kazimierz Wielki w testamencie zapisał tron po sobie Ludwikowi Węgierskiemu, na łożu śmierci wskazał jednak Kaźka. Zapisał mu księstwo sieradzkie, łęczyckie i ziemię dobrzyńską z czterema zamkami kruszwickim, wielatowskim, bydgoskim i wałeckim. Ludwik Węgierski upatrywał w Kaźko największego rywala. Unieważnił wiele postanowień swojego poprzednika i w efekcie Kaźko otrzymał ostatecznie (jako lenno polskie) ziemię dobrzyńską z miastami Kruszwicą, Bydgoszczą, Złotowem i Wałczem. W 1374 roku, kiedy zmarł ojciec Kaźka – Bogusław V, ten stał się władcą całego księstwa słupskiego.
A gdyby tak…
Gdyby Kaźko został królem Polski role miast Słupska i Gdańska mogłyby się odwrócić. Najważniejszą arterią komunikacyjną dla zboża polskiego był wówczas port w Gdańsku. Opanowany był jednak przez Krzyżaków którzy nakładali na polskie towary cło i utrudniali handel. Słupski król Polski mógłby sugerować użycie do handlu portu słupskiego. Doprowadziłoby to do zubożenia Gdańska jako okna na świat i rozwinięcie się Słupska.
Klątwa księcia
Książę Ernest Bogusław de Croy na trzy lata przed swoją śmiercią, sporządzając testament przed notariuszem króla polskiego, groził klątwą tym wszystkim, którzy odważą się otwierać jego trumnę.
Krypta nagrobna pod ołtarzem kościoła św. Jacka w Słupsku przez wiele lat była zapomniana.
Przypuszcza się, że wejście do niej zostało odmurowane dopiero przed rokiem 1945. Było zamaskowane ozdobną blachą i przykryte dywanem, na którym stała chrzcielnica. W 1977 roku krypty wyciągnięto cynowe trumny księcia i Ernesta i księżnej Anny de Croy. Wykonano je z blach cynowych, ozdobionych bogatą dekoracją, na którą składają się: kartusze z herbami zmarłych, ich rodziców i dziadków, a także wieńce laurowe, główki aniołków, gryfy, lwy, trupie czaszki. Boki trumien zdobione są wielce charakterystycznymi dla tych sarkofagów wizerunkami ciętych kwiatów.
W trumnie księcia nie było broni, ale za to znajdowała się biżuteria (pierścionek i obrączka). Tkaniny były w bardzo złym stanie, zachowały się dobrze tylko w miejscach, gdzie nie stykały się z ciałem.
Nieuchwytny
W 1988 roku Słupsk objęty był zuchwałymi kradzieżami. Rabuś zyskał przydomek „Nieuchwytny”. Miał w zwyczaju nawiedzać nocą różne instytucje. Do pomieszczeń dostawał się wyważając drzwi. Wyrywał zamki w biurkach pracowniczych. Zdarzało się, że do jednego z biur potrafił włamywać się po 4 razy by dokańczać plądrowanie nowych pomieszczeń. Kradł pieniądze ale także nie gardził szpulami nici i nożyczkami.
Pogrzeb księcia
Ernest Bogusław de Croy zmarł po długiej chorobie 28 I 1684 roku. Jego wolą było aby jego zwłoki zostały przewiezione drogą morską z Królewca do Gdańska, a stamtąd lądem do Słupska. Transport miał się odbywać w spokoju, bez jakichkolwiek uroczystości, honorów czy bicia w dzwony. Książę chciał by stu biednych mężczyzn Słupska odziać w czarną, sukienną odzież.
Jednak książę Fryderyk Wilhelm nie uszanował w pełni ostatniej woli zmarłego. Zarządził bowiem, aby zarządca domeny słupskiej, Henryk von Kamecke natychmiast udał się do Królewca i już 3 II zabrał stamtąd zwłoki przewożąc je do Słupska drogą lądową. Z powodu niepogody oraz słabego lodu na Wiśle kondukt pogrzebowy opuścił jednak Królewiec kilka dni później. Do Słupska dotarł 16 II. Następnego dnia w kościele św. Jacka odbyły się uroczystości pogrzebowe.
Tymczasowa trumna
W dniu pogrzebu trumna księcia nie była jeszcze skończona dlatego pochowano go w zastępczej miedzianej. Po nadejściu prawidłowej zwłoki zostały przełożone do sarkofagu, który został zamknięty i zaplombowany.
Rozparcelowany spadek
W pomniejszaniu spadku po księciu brało udział wiele osób. Już 10 dni po pochówku włamano się do gabinetu w słupskim zamku, gdzie złożono najwartościowsze przedmioty.
Wielki Elektor, od którego zmarły otrzymał godność namiestnika w Prusach Książęcych, przejął miecz Bogusława X - dar od papieża Aleksandra VI. Uniwersytet w Greifswaldzie, w którego murach uczył się książę, otrzymał w testamencie gobelin, przedstawiający rodzinę księcia Filipa I, ciężki, złoty łańcuch z miniaturami rodziców Ernesta Bogusława, a także sygnet księcia Bogusława XIV. Do skarbca katedry kapituły kamieńskiej przekazano dzban księcia Ulryka oraz przetykane złotą nicią antepedium. Kościół zamkowy w Słupsku otrzymał w testamencie arrasy książąt pomorskich, z których jednak żaden nie dotrwał do naszych czasów.
Utracona biblioteka
Utracono książęcą bibliotekę, która wedle testamentu miała przejść na własność miasta, pod warunkiem, że będzie powszechnie dostępna. Jednak już w roku 1731 bogate wyposażenie słupskiego zamku i drogocenny księgozbiór zostały, na polecenie Fryderyka Wielkiego, wywiezione do Berlina.
Browarnicy
Pod koniec XVI wieku słupscy rzemieślnicy skupieni byli w cechach browarników, szewców, tkaczy, kowali, bursztynników, piekarzy, bednarzy, kuśnierów, płócienników, stolarzy, rzeźników i kołodziejów. Członek cechu browarników musiał być obywatelem Słupska i posiadać własny dom do warzenia piwa. Szeroki na 7 metrów z murowanym kominem. Piwo mogło być warzone w rytmie dwutygodniowym. W 1489 roku słupscy browarnicy otrzymali z rąk Bogusława X wyłączność na handlowanie piwem na Pomorzu. Plagą w tamtych czasach była produkcja piwa przez właściwie każdego kto miał na to ochotę. Na wsiach zajmowali się tym chłopi, karczmarze i pastorzy. Dlatego w 1575 roku książę Jan Fryderyk wydał zakaz produkcji piwa przez rzemieślników, szlachtę i chłopów. Po Wojnie Trzydziestoletniej (1618-1648) piwowarstwo w Słupsku odradzało się i zaczęło konkurować z browarami w Gdańsku i Pucku. Słupskim piwem handlowano na rynku gdańskim i w Prusach Królewskich. Stając się coraz bardziej konkurencyjne, w 1676 roku otrzymało wydany przez Sejmik Prus Królewskich zakaz importu. Konsekwencją była reorientacja handlu. Pod koniec XVIII wieku piwo produkowali w większości przedstawiciele innych cechów z bursztynnikami na czele. Zmierzch chałupniczego piwa nastąpił dopiero na początku XIX wieku. W latach 1812-1814 w Słupsku było aż 25 browarów. W latach 60-tych zaczęto wytwarzać piwa dolnej fermentacji, a Słupsk obok Połczyna stał się jednym z głównych producentów piwa w rejencji.
Wymuszona popularność piwa
W średniowieczu piwo było podstawowym napojem mieszkańców miasta. Przyczyną tego był fakt, że wody gruntowe zatrute były fekaliami. Jak ktoś napił się ze strumyka to bolał go brzuch.
W obrębie słupskich browarów w XX wieku działały wyszynki. Niektóre miały specjalne ogrody w których piwo było konsumowane podczas gry w kręgle. Browary produkowały też wody mineralne, oranżady, piwo bezalkoholowe oraz lemoniady o smakach cytrynowym, agrestowym, malinowym. Próbowano nawet produkcji lekkiego piwa ryżowego.
Otwierano zakłady butelkujące piwo. W latach 1915-1916 zaczęto wyrabiać też lód (po 1,5 tony dziennie). W latach 1911-1912 podczas wierceń odkryto źródła wody artezyjskiej. Wywierconym szybem woda tryskała z głębokości 130 metrów. Samoistnie pod ciśnieniem wybijała na 16 metrów. Jeszcze w roku 1992 słupski browar produkował 60.000 butelek piwa dziennie. Słupskie piwo zajmowało wówczas w rankingach branżowych 5 miejsce (Kurier Piwny). Ostatni browar zakończył działalność w 1999 roku.
Epidemie
Epidemie w średniowiecznych miastach były częste ze względu na fakt, że domy graniczyły z zabudowaniami gospodarskimi (chlewami, stodołami, stajniami, kurnikami). Przyczyną była też gęsta zabudowa pozwalająca na rozprzestrzenianie się zarazków i złe nawyki sanitarne. Pierwsza wzmianka o epidemii w Słupsku pochodzi z 1439 roku, następna z 1489. Ciężkie były epidemie w latach 1564 (zmarło 1000 mieszkańców - 1/5 populacji), 1589, 1602, 1630, 1657 (500 ofiar). Gdy w sąsiednim mieście wybuchały zarazy, zamykane były bramy i obowiązywał zakaz podróżowania do miejsc skażenia. Gdy zakaz został złamany obowiązywała 14-dniowa kwarantanna pod murami miasta. Po takim okresie delikwent był w końcu wpuszczany, ale jednocześnie karany grzywną. Nadal jednak nie mógł opuszczać mieszkania. Obcy wędrowcy chcący dostać się do miasta musieli udowadniać, że nie pochodzą i nie przyjeżdżają z miejsc naznaczonych chorobą.
Warszawiacy
Po wojnie do Słupska przybyło najwięcej Warszawiaków, w tym powstańców. Część z nich zatrzymywała się w Słupsku wracając niemieckich obozów lub znajdowała się wcześniej w pobliżu jako przymusowi robotnicy. W 1945 roku było ich 3.000 i stanowili 1 populacji.
Gdy epidemia wybuchała w samym Słupsku chorych zamykano na oddziale zakaźnym szpitala św. Jerzego. Gdy nie mieścili się w placówkach medycznych pozostawiano ich w domach kreśląc na drzwiach biały krzyż oznaczający niebezpieczeństwo. Wśród balwierzy na czas epidemii wybierano lekarza od zarazy który sprawował tę funkcję za wysokie ubezpieczenie. Budynki dezynfekowano poprzez okadzanie dymem.
By zapobiegać wybuchom zarazy mieszkańcy musieli ściśle stosować się do regulaminów miejskich. W przypadku gdy tak nakazał im goniec miejski zobowiązani byli do mycia ulic. Nakładano na nich kary za samowolne wypuszczanie zwierząt. Te ze zwierząt, które zostały złapane samopas mogły być oddane tylko na zasadzie wykupu. Nie wolno było dobudowywać kurników do piwnic ani oddawać kału i moczu pod mury miejskie oraz w obrębie kościołów.
Kalendarium słupskich epidemii
W 1866 roku miasto objęte było epidemią cholery, a w 1872 roku ospy. Na przełomie 1884/1995 dyfterytu, a w 1899 odry. W latach 1900 i 1909 szalała gruźlica.
Huzarzy
Historia słupskich huzarów rozpoczyna się w 1758 roku, kiedy Wilhelmowi Sebastianowi von Bellingowi powierzono sformowanie nowego pułku huzarów. Charakterystycznym emblematem nowej jednostki była kostucha trzymająca w ręku klepsydrę i pod nią pułkowa dewiza: „zwyciężyć albo polec”. Pułk sprowadził się do Słupska w 1763 roku.
Huzarzy z pruskiego pułku stacjonującego w Słupsku brali udział w bitwach przeciw oddziałom Napoleona pod Jeną i pod Auerstedt w 1806 roku. Ich wynik był niepomyślny dla Prusaków i przez kolejne lata powoli powracali oni do Słupska. Wielu zostało okaleczonych, wielu trafiało do niewoli. Byli tak zniszczeni życiem, że niektórzy mimo młodego wciąż wieku (około 30 lat) wyglądali jak starcy. Nie mieli środków do życia i żebrali na ulicach. Część z nich ubiegała się o zasiłki. Kiedy w 1811 roku otworzono Królewski Dom Inwalidów Wojennych, ci z nich, którzy dostawali przydział do tej placówki, mieli zapewnioną ciepłą strawę i mieszkanie w opalanej izbie. Warunki wciąż jednak odbiegały od normalnych ponieważ mężczyźni niejednokrotnie zmuszeni byli spać po dwóch na jednym łóżku. Sfrustrowani i poirytowani kalecy często wszczynali awantury. Około 1820 roku dwaj ociemniali żołnierze w przypływie szału pobili w kuchni wszystkie naczynia i powybijali okna.
Powrót z przeszkodami
W 1814 roku dotarł do Słupska Gottlieb Brunst słupski huzar, który w X 1806 roku pod Jeną został ciężko ranny i dostał się do niewoli francuskiej. Trafił do francuskiego lazaretu w Lion, potem do obozu jenieckiego w jednym z francuskich klasztorów, a na koniec na wyspę Elbę, (gdzie wraz z 350 innymi jeńcami przez 7 lat pracował przy rozbudowie portów Ferrajo i Longona). W czasie zamieszek uciekł na plażę gdzie łodziami mieszkańców przeprawił się do Piombino w Toskanii.
Spotkania ponad podziałami
Po rozgromieniu w Rosji Wielkiej Armii Napoleona przez Słupsk co jakiś czas przechodził rosyjski patrol rozpoznawczy. Na takie przypadki przygotowany był słupski magistrat który zatrudniał w charakterze tłumacza do kontaktów z kozakami niejakiego Fiedora. Antynapoleońsko nastawieni słupszczanie witali w 1813 roku Rosjan jako autentycznych wyzwolicieli. 27 I 1813 roku 6 kozaków zostało ugoszczonych na koszt miasta w najlepszym miejskim hotelu, a ich konie otrzymały najlepsze kwatery. W hotelu Rosjanie spotkali dwóch Polaków i dwóch Niemców. Przedstawiciele zwaśnionych narodów w jedną noc przepili wspólnie 12 talarów i 22 srebrne grosze. Magistrat był zadziwiony wysokością rachunku przedstawionego przez właściciela hotelu. Składały się nań należności za: litr wzmocnionej kminkówki, 22 wódki, 11 butelek piwa i likier pomarańczowy. Do tego spora liczba śledzi. (W ówczesnych czasach 11 talarów to kwota na którą robotnik najemny musiał pracować przez 1,5 miesiąca).
Bursztyn
Przed wojną Słupsk na całą Europę znany był z wyrobu bursztynu. W 1543 roku pojawili się pierwsi rzemieślnicy bursztynowi. Wytwarzali bursztyn w postaci pereł i różańców. W 1798 roku w mieście było już 95 mistrzów, 10 czeladników i 9 handlarzy. Słupskie bursztynnictwo przynosiło wówczas dochód roczny w wysokości 60.000 talarów. Największy rozkwit handlu bursztynem przypadł na rok 1909 kiedy Carl August Westphal sprzedał swoją firmę obróbki jantara spółce Paul Barankiewitz and Co. Ta reklamowała swoje wyroby jako najlepsze na świecie i podkreślała, że przez Słupsk miał prowadzić bursztynowy szlak.
Większość skupowanego surowca pochodziła z Państwowych Zakładów Bursztyniarskich w Królewcu, w okolicach którego wydobywano jantar na skalę przemysłową. Specjalnością zakładu był wprowadzony na rynek bursztyn prasowany (ambroid). Były to drobne kawałki minerału czyszczone w kwasie, następnie mielone i prasowane hydraulicznie w wysokiej temperaturze na przeznaczone do dalszej obróbki płytki i pręty. Bursztyn występował w trzech wersjach: matowej, żółtej i przezroczystej. W 1919 tygodniowo firma przerabiała 200 kg bursztynu w bryłach i proszku.
Bursztyn w samym Słupsku
Na wschodnich stokach ulicy Kaszubskiej przy pozyskiwaniu żwiru dla pobliskiej cegielni natrafiano na bursztyn kopalny. Pojedyncze bryłki osiągały wagę nawet 2 kg.
Z bursztynu powstawały końcówki do cygar i papierosów oraz ustniki do fajek. Szczególnie ważną część asortymentu stanowiła biżuteria. Ponadto naszyjniki, bransolety, kolczyki, broszki, wisiorki oraz spinki do krawatów, koszul i kapeluszy. Kraje Orientu skupowały różańce dla mahometan oraz lufki i ustniki dla palaczy. Były też tzw. surowe korale (tylko z wierzchu obrobione i wypolerowane) w postaci mniejszych i większych pereł, którym pozostawiono ślady naturalnego kształtu. Dystrybutorzy z Holandii którzy upychali towar do swoich kolonii, kupowali zazwyczaj wyroby z jasnego, przezroczystego bursztynu. W 1921 siedzibą główną dystrybutora był Londyn, skąd towar był z kolei rozprowadzany do brytyjskich kolonii. Kres słupskich bursztynów nastąpił po II Wojnie Światowej.
Jedyna bitwa w historii miasta
Od X 1806 roku trwała wojna Napoleona z Prusami. Na początku 1807 roku, Hrabia Krockow, były huzar ze słupskiego pułku zorganizował tu 250-osobowy oddział partyzancki. 18 II pod mury miasta od strony Bytowa dotarła 1700-osobowa (w tym 250 piechurów i 260 kawalerzystów) polska kolumna w służbie Napoleona pod dowództwem gen. Sokolnickiego. Za pomocą posłańca zaproponował by Słupsk wydał partyzantów. W nocy z 18 na 19 II 1807 roku doszło do jedynej bitwy w historii miasta. Prusacy zajęli pozycję w Bramie Młyńskiej, Zamku i na murach. Ostrzeliwali się z 10 armatek wiwatowych. Inna część oddziałów polskich weszła do miasta przez Nową Bramę i dochodząc do rynku usiłowała zdobyć kolejne dwie. Zmuszeni byli jednak zawrócić ponieważ zabrakło im amunicji. Prusacy dali jednak za wygraną i salwowali się ucieczką na bagna. Po obu stronach poległo po kilkudziesięciu żołnierzy. Jedynym znanym z imienia i nazwiska Polakiem, któ¬ry tu poległ był Bonawentu¬ra Jezierski.
Samochody
Pierwszy kodeks drogowy (X 1902) na terenie słupskiego nie wymagał prawa jazdy. Ważne było jedynie by kierujący obeznani byli z maszyną. Podkreślano, że kierowców samochodów i motocykli obowiązują te same przepisy co kierowców furmanek. Samochody nie mogły nadmiernie wydzielać dymu i musiały być poręczne w kierowaniu (zdolne do zawrócenia na szerokiej na 10 metrów szosie). Wymogami co do hamulców było by umożliwiały zatrzymanie samochodu z prędkością 15 km/h na suchym bruku lub asfalcie na odcinku nie dłuższym niż 8 metrów. Zapisy dotyczące prędkości stanowiły, że we mgle, w nocy i na terenie o dużym nasileniu ruchu nie można przekraczać tempa konia czyli 15 km/h. Poza terenem miejskim obowiązywało zaś ograniczenie do 30 km/h. Uwypuklano by przed każdym zbliżaniem się do skrzyżowania lub w pobliże konia używać klaksonu. W przypadku jednak gdy czworonóg płoszył się, kierowca zobowiązany był do bezwzględnego zatrzymania silnika, a furman do uspokajania zwierzęcia poprzez przemawianie do niego. Sugerowano też by w miarę możliwości oswajać konie z widokiem maszyn. Pierwszy wypadek w Słupsku wydarzył się w 1909 roku na ulicy Bałtyckiej.
Samochodowa statystyka
W latach 20-tych samochody były czymś powszechnym na Pomorzu. Prowincja należała do najlepiej zmotoryzowanych. W 1938 roku w Słupsku jeden pojazd przypadał na 24 osoby. Średnio w miastach Polski w tamtym czasie wskaźnik ten wynosił 1 pojazd na 1248 osób.
Dzielnica czerwonych latarni
W XVII wieku Rada Miejska zalegalizowała działalność dwóch domów schadzek. Szczególna ich koncentracja wytworzyła się na dzisiejszej ulicy Piekiełko. Szybko zyskały rozgłos, który wyszedł daleko poza mury miejskie. Z powodzeniem konkurowały z podobnymi zakątkami w innych krajach Europy i miastach ówczesnych Niemiec.
Do grona stałych klientów słupskich domów publicznych w okolicy Piekiełka należeli miejscowi wiodący bardzo rozrywkowy tryb życia huzarzy z regimentu marszałka Blüchera. Czas wolny spędzali na przesiadywaniu w miejscowych piwiarniach, polowaniach na zwierzynę w pobliskich lasach lub uczestniczeniu w zawodach konnych. Najchętniej jednak bawili się w towarzystwie sympatycznych pań. Wszystkie pracujące w domach schadzek kobiety były zarejestrowane. Wszystkie przechodziły też obowiązkowe badania okresowe i posiadały książeczki zdrowia, które okazywały na żądanie klientów. Dochodziło jednak do konfliktów z miejscowymi Żydami, którzy mieli w tym rejonie swoją bożnicę oraz kamienice. (To było przyczyną, że przenieśli ją później na dzisiejszą ulicę Niedziałkowskiego).
Kiedy w latach 30-tych w Niemczech do władzy doszli zwolennicy Hitlera rozpoczęła się nagonka na domy schadzek. Zamykano przybytki, a pracujące w nich kobiety trafiały do obozów pracy lub więzień.
Wyzwolenie miasta
7 III 1945 roku do Słupska od strony zachodniej i południowej sunęły radzieckie czołgi 3 samodzielnego Korpusu Pancernego dowodzonego przez generała A. Panfiłowa. Trwała ewakuacja miasta, z której wyłączeni byli urzędnicy. Niemcy uciekali na wszystkim co pływa (nawet pogłębiarkach). Na dworcu zbierały się tłumy by złapać ostatnie pociągi. Inni udawali się na piechotę na wschód. Dochodziło do wielu samobójstw (między innymi wiceburmistrza z rodziną). Niemieccy lekarze popełniali samobójstwa zażywając truciznę. Przedsiębiorcy i właściciele majątków wybierali powieszenie. Do Gdyni wyjechały sekcje straży pożarnej co potem było pośrednim powodem zagłady starówki Słupska. O 2 w nocy z 7 na 8 III saperzy wysadzili mosty.
Niechlubne zdjęcie
W amerykańskiej strefie okupacyjnej jako dowód sowieckiego barbarzyństwa prasę obiegło zdjęcie radzieckiego żołnierza, który wdrapał się na pomnik Gebharda Blüchera i kazał sfotografować w pozie zwycięscy.
Rankiem 8 III do miasta wjechały radzieckie wojska pancerne, a nieco później piechota. Upici wódką ze sklepów żołnierze radzieccy plądrowali i rabowali mieszkania. Aby uwiarygodnić meldunki o ciężkich walkach w mieście wrzucali do budynków kanistry z paliwem. Dodatkowo pożary wywołane zostały przez olbrzymie ogniska jakie rozpalano by móc naprawić Most Zamkowy w celu swobodnego przejechania czołgów dalej na Gdańsk. Kilka domów ocalało dzięki śnieżycy. Stare Miasto płonęło dwa tygodnie.
Świadectwa pochówków
O sytuacji podczas wyzwalania miasta mogą świadczyć statystyki pochówkowe. W III 1945 w Słupsku odbyło się 400 pochówków podczas gdy w całym 1944 roku … 654.
Ucieczka z więzienia
W XII 1946 roku w słupskim więzieniu doszło do spektakularnej ucieczki 300 więźniów (w większości kryminalistów i szabrowników). Akcją kierowali osadzeni w specjalnej celi żołnierze AK. Wydostali się z niej rozmontowując rurę ciepłowniczą. Wykonaną z przerzutego chleba atrapą pistoletu sterroryzowali najpierw strażnika z dyżurki, potem obezwładnili wartowników i pootwierali wszystkie cele. Przez kolejne dni milicja wyłapywała z ulic uciekinierów nakazując zdejmować mężczyznom czapki z głów. Ten kto miał zgoloną czuprynę natychmiast był zatrzymywany.
Hitler i Słupsk
Hitler nie lubił Słupska. Podobno miał on tu wylądować na chwilę w 1932 roku (w czasie przelotu z Berlina do Królewca). Jeden z gapiów miał mu wówczas pokazać znak poderżniętego gardła.
Ludzie z śnieżnych zasp
W I 1963 roku Słupsk walczył z zimą stulecia. Przez kilka dni non stop padał śnieg, a dodatkowo wiał bardzo silny wiatr (do 20 m/s). Peryferie miasta tonęły w białych hałdach. Pozamykane były sklepy i szkoły. Z powodu spadku mocy mieszkania w mieście ogrzewane były systemem rotacyjnym (co 4 godziny inna dzielnica). Na ulice wyjeżdżały ciężkie pługi wirnikowe. Pod Słupskiem wiele dróg było kompletnie nieprzejezdnych. Bywało, że tworzyły się półkilometrowe zaspy. W jedną z nich wjechał autobus, którego pasażerowie zmuszeni byli przez trzy dni biwakować w jego wnętrzu. W zaspach grzęzły także pociągi. Jeden z nich wpadł w nią na dworcu w Słupsku i musiał być potem wyciągany przez dwa parowozy.
Powódź 1982
Bezpośrednią przyczyną powodzi były nieustające od paru dni opady śniegu, który potem w wyniku nagłej odwilży spowodował gwałtowny przybór wód. Fala powodziowa przeszła przez Słupsk w nocy z 7 na 8 I 1982 roku. Poziom lustra wody w Słupsku osiągnął wysokość 319 cm (stan alarmowy ogłaszany był już przy 240 cm). Zalane zostały piwnice wielu domów po prawej stronie Słupi. Brakowało w nich ogrzewania i z tego powodu 37 osób musiało być ewakuowanych do pomieszczeń hotelowych. Zabezpieczano magazyny Ruchu na ulicy Wielickiej, stację krwiodawstwa i piekarnię przy Armii Krajowej. Na wyższe kondygnacje przenoszone były archiwa sądowe z ulicy Szarych Szeregów. W akcji ratowniczej uczestniczyło 300 osób. Zużyto łącznie 2.000 worków z piaskiem. W krytycznej sytuacji były słupskie mosty. Przy nich dyżurowali ratownicy - strażacy ochotnicy. Część z nich wyposażona w bosaki usuwała zwały lodu napierające na podpory przy przęsłach mostu. Tworzyły się zatory śryzowe. Najgorszy z nich spiętrzył się w okolicy mostu kolejowego. Z pomocą pospieszyli saperzy i amfibia. Podkładano 400-gramowe ładunki wybuchowe. W całym mieście wywożono śnieg. Służby porządkowe skuwały ulicę Armii Krajowej. W nocy na mostach, przy koksownikach pełniono warty przeciwpowodziowe. W mieście obowiązywał zakaz parkowania.
Nauka skrzyżowań
Podczas przebudowy skrzyżowań na przełomie lat 60/70 XX wieku apelowano do słupszczan by nie chodzili po wąskich (szerokość jednego chodnikowego kafla) przykrawężnikowych powierzchniach.
Burze 13 lipca
W historii miasta miały miejsce przynajmniej dwa oberwania chmury (13 VII 1932, 13 VII 2001). W 1932 roku w asyście gradowych kul wielkości kurzych jaj przez miasto przeszła najgwałtowniejsza i najdłuższa (pięciogodzinna) burza. Spadły 62 mm wody co stanowiło średnią miesięczną opadów. Na niektórych ulicach można było pływać pontonem. Słupia nabrała żółtej barwy. Pod wiaduktem na Szczecińskiej utworzyło się 1,5 metrowe bajoro.
Drugie oberwanie chmury nastąpiło 13 VII 2001 roku, kiedy w krótkim czasie na 1 metr kwadratowy powierzchni spadło 80 mm opadu. W całym mieście nastąpił chaos komunikacyjny. Podtopione zostały piwnice i nisko położone mieszkania w suterynach.
Trzęsienie ziemi
Tereny Słupska do niedawna uważane były za asejsmiczne. 21 IX 2004 roku pod miastem dwukrotnie zatrzęsła się ziemia. Pierwszy wstrząs o sile 4,5 wywołał brzęczenie szyb w oknach i meblach oraz kołysanie się samochodów. Drugi o sile 5,3 zakołysał drzewami, przesuwał meble i wywoływał nieprzyjemne uczucie falowania ziemi. Na kilku domach powstały zarysowania w ścianach. Najsilniej trzęsienie odczuli mieszkańcy Wojska Polskiego, wysokich bloków oraz pracownicy schroniska dla zwierząt.