STARGARD – UKŁADANKA PEŁNEJ GAMY OBWAROWAŃ I MOZAIKI Z BRUKU
Stargard to trochę wasal Szczecina. Zdominowane i wyssane do granic możliwości z próbą zawładnięcia duszą. Zawsze kojarzył mi się ze Starogardem Gdańskim i często sprawdzałem które z nich jest większe i jak następuje wzrost ludności w każdym z nich. Przycupnięty pod Szczecinem Stargard zasłonięty jest topograficznie przez jego kapelusz. Mało kto zdaje sobie sprawę, że to nie byle jakie bo 70-tysięczne miasto, które gdyby było zlokalizowane w innej przestrzeni, swobodnie mogłoby jako lokomotywa pociągnąć wagoniki z całym odrębnym województwem. W końcu 1.I.2016 roku Stargard odciął sobie ogon i zaczął żyć swoim życiem na swój rachunek. Niczym włoski młodzieniec który zasiedział się w domu zaborczego rodzica. Pamiętam jak w telewizorze pokazywali symboliczne zdejmowanie wielkiego neonu z drugim członem starej nazwy.
Inną rzeczą która zawsze nęciła mnie w Stargardzie jest kompleks czerwono ceglanych budowli przy kościele Najświętszej Marii Panny, które z pewnego ujęcia wydawały się niczym drugi malborski zamek. Zawsze chciałem tam pojechać, stanąć w tym miejscu i sprawdzić to na własne oczy. Sprawdziłem ;-) Budowle okazały się plebaniami, a swoją szatą przypominają surowo kamienne koleżanki z brytyjskich miast typu Nottingham lub Derby.
O Stargardzie zawsze mówiła moja znajoma z pracy, która pamiętała to miasto jako najbardziej niebezpieczne jeśli chodzi o dworcowe poczekalnie. Tak demonizowała to miejsce, że gdy przyszło mi kiedyś mieć tam przesiadkę to oczywiście postanowiłem sprawdzić wrażenia na własnej skórze. Nic złego tam nie miało miejsca, a jedyną rzeczą dworca jaką zapamiętałem to wahadłowe źle dopasowane zawiasami drzwi które z trzaskiem ocierały się o siebie. Z tego co wiem już ich tam nie ma bowiem budynek przeszedł modernizację. Dodatkową atrakcją terenów około peronowych jest zabytkowa zielona smoczyca – lokomotywa Pt47.
Zawsze niesamowicie podobał mi się „pocisk”. Dziwny blaszany twór (Kolumna Zwycięstwa) na stargardzkim rondzie – Placu Wolności. Za każdym razem było to miejsce do którego najdalej zapuszczałem się podczas przesiadek. Po ciemku wydawało mi się rakietą którą ktoś ustawił na pamiątkę kooperacji z Rosjanami. To był mój zwrotny punkt spacerowy.
To co dzisiaj najbardziej pamiętam z tego miasta na zasadzie zaskoczenia to wielkie centrum handlowe na Starówce. Ogromne, białe cielsko - trochę w stylu szczecińskiego pupila mediów czyli Filharmonii. Szokiem był brak reklam na jego zewnętrznej cementowej koszulce oraz to, że wewnątrz było ciemnawo i niskosufitowo.
Ze znanych ludzi urodzonych w Stargardzie należy wymienić aktorki Ewę Kasprzyk i Aleksandrę Kisio. Stargard ma też coś co czyni go najlepszym w Polsce, ale o tym w dalszym nurcie tekstu.
Stargardzka starówka to istna barykada. Po jednej z jej stron niemal na całej powierzchni zalegają długie gąsienice bloków. Po drugiej zaś pełna gama średniowiecznych murów, kościołów, baszt, bram, furt, bastionów i bastej. Stargard jest jednym z nielicznych miast które ma pełną talię kart takich zabytków. Zachowały się wszystkie. Z kolei bloki mają albo płasko albo dwuspadowe zadaszenia. Te z pierwszej grupy wyposażone są na parterach w lokale usługowe.
W stargardzkiej kolekcji baszt występują nazwy: Tkaczy, Jeńców, Morze Czerwone i Białogłowa. Ostatnia z konstrukcji (pobliże ul. Kasztelańskiej) jest smukła, zbudowana na planie kwadratu z którego formy wyżej przechodzi w cylinder. Jej czubek jest otynkowany i pomalowany na biało. Podług legendy stało się tak na skutek incydentu kiedy pewnego dnia pod mury grodu podszedł wróg, jednak wewnątrz były same kobiety i dzieci. (Ich mężowie wcześniej udali się na wojnę). Niewiasty podjęły walkę z przeciwnikiem zwyciężając poprzez wylewanie im na głowy gorących kotłów smoły. Na cześć tego wydarzenia władca zadekretował o otynkowaniu zwieńczenia baszty by imitowało białogłowę.
Druga ze sławnych baszt - Morze Czerwone (na końcu ul. Łokietka) jest trójdzielna. Najpierw ma kwadratową podstawę, potem cylinder, a następnie wysuwa najwęższy swój odcinek - ośmiobok. Jest to najwyższa baszta miejska w Polsce (34 metry). Istnieją trzy legendy wyjaśniające jej nazwę. Pierwsza, że pochodzi od krwi na pobliskim polu walki wojny trzydziestoletniej (1618-1648). Druga głosi, że to od plam jakie pozostawały po zrzucanych z jej murów skazańców, a trzecia, że od czerwonawych zalegających dookoła mokradeł.
Największą budowlą jądra miasta jest kolegiata Najświętszej Marii Panny Królowej Świata (Krzywoustego 12). Ma dwie grube dwujajowe wieże. Jedna jest wysoka zakończona mocno wystylizowanych hełmem i czterema wąskimi ołówkowymi sterczynami w narożach, a druga krótka i zwieńczona trójkątnym szczytem. Owe wieże były kością niezgody podczas budowy obiektu bowiem część mieszkańców chciała by była jedna, za to tak okazała że wprawiałaby w kompleksy mieszczan w Szczecinie i Poznaniu. Inni optowali by były dwie poświęcone odpowiednio papieżowi i cesarzowi. Tej drugiej nie ukończono podobnież dlatego, że zapanowała moda na jednorożne kościoły.
Drugi najważniejszy kościół miasta (św. Józefa przy ul. Jana Chrzciciela) szczyci się wysoką wieżą którą miesza na niebie koktajle z chmur. Jest ona spiczasta i mocno strzelista w porównaniu do kubatury nawy. W jej zwieńczeniu znajduje się kościelna portmonetka w postaci kuli. W 1998 roku znaleziono w niej stare dokumenty sprzed 100 lat. Taka sakralna szkatułka czasu.
Zachodnie rejony zamurza (ul. Warszawska 31) nadzoruje neogotycki wybudowany w 1868 roku, najbardziej zbity i misiowaty kościół św. Ducha. Ma wąskie przypory, niską wieżyczkę oraz poszarpane prostokątne szczyty.
Na rynku starogardzkim znajduje się wystawka miasta. Szereg budyneczków będących zabytkami i eksponatami w miejskiej gablotce. Pierwszy z nich to ratusz z pięknym chmurkowym szczytem przesłoniętym kunsztowną haftowaną cementową serwetą maswerków. Fasada chełpi się zegarem z 2000 roku, herbem i trzema kondygnacjami okien. Te z dwóch pierwszych pięter stanowią mozaikę z kilkunastu szybek. Cały budynek przypomina folklorystyczną ozdobę z Cepelii.
Obok niego znajduje się bryła odwachu który przypomina duży cementowy kram z podcieniami. Wygląda na mocno świeży i brakuje mu jeszcze życiowych zabrudzeń. Na piętrze ma podwieszane rzędy podłużnych donic z pelargoniowymi wybrzuszeniami. Przy nim w rzędzie ustawione są dwie kamieniczki Flip i Flap. Jedna puszysta, a druga szczupła. Obie o podobnych falistych zwieńczeniach. Grubasek ma szerokie trójkątnie zwieńczone wejście główne i czubek, a chudzielec zaokrąglony czepiec.
Stargard ma też w obrębie starego miasta kilka kamienicowych kwiatków, które rozsiane są po całej powierzchni przedzierając się pomiędzy armią bloczków. Jedną z nich jest gotycka kamienica Protzena (ul. Kazimierza Wielkiego 13). Wyodrębnia się ona ceglanym szczytem z elementami cementowych plam. To tzw. blenda stargardzka. Ma wnękowe wejście główne nad którym ciągną się rzędami małe okienka poszczególnych kondygnacji. Budynek ma kaloryferek z żeber.
Druga o podobnym znaczeniu to kamienica Rohledera (ul. Mieszka I) która wżyna się w duży spadek ulicy powodując że jej tył jest o połowę mniejszy niż fasada. Zdobi ją schodkowy szczyt z okienkami w dodatkowych kamiennych skorupkach.
Przy ulicy Bolesława Chrobrego 12 znajduje się tzw. kikut czyli architektoniczny ostaniec. Wysoka na 4 piętra wąska narożna kamienica która prosperuje w otoczeniu bloczysk, galerii handlowej i innych mniejszych domków. Ma wysunięty mocno gzyms, ścięte naroże i półkoliste nadokienne naczółki. Bielony parter przeznaczony jest na usługowy sklepik. Wiele z ozdób jej makijażu poodpadało z biegiem czasu, a niektóre wyglądają jakby były przez nią na siłę podklejane. Sypie się pięknem i wciąż jest modelką osiedla.
Z bram najbardziej przystojna jest Wałowa, która bielona jest tynkiem z pięknymi szczytami. Ubrana jest poza tym w naciągnięte ponad pas ceglane wodery które stanowią jakby dodatkowy jej pancerz. Posiada ostrołukowe przejezdne przebicie. Na jej dwuspadowym dachu zaakcentowana jest drewniano-metalowa sygnaturka.
Wspomnianym oliwinem miasta jest położony na wylotówce przy ul. Szczecińskiej pomnik 15. Południk. To najpiękniejszy w Polsce znak dokumentujący położenie miasta na danej „okrągłej” długości geograficznej wschodniej. Obelisk ustawiony został przez Niemców w okresie międzywojennym. Na szczycie widnieje szkielecik złożony z samej siatki geograficznej kuli ziemskiej.
Stargard ma też relikty komunistyczne. Jako zawaliulica stoi sobie dzisiaj budynek w którym znajduje się spółdzielnia mleczarska (Księcia Barmina I 5). Ma formę wydłużonego dwupiętrowca z rzędami okien bez murowanych podziałów oraz z pancerzykiem żółtego karbowanego eternitu. Na parterze we wnękach wejściowych królują grube mleczne luksfery.
Prócz pierwszego szeregu zabytków miasto wystawia swoje neogotyckie budowle użyteczności publicznej. Pierwszą taką sztampową jest tzw. Mały Młyn (ul. Gdańska 5) w którym mieści się dzisiaj hotel. Budynek jest wysoki, 3-kondygnacyjny z wysoką attyką i datą 1894 na szczycie. Urzeka w nim to, że cały wykonany jest jakby ktoś wyrzeźbił go z jednego kawałka czerwono ceglanej zbroi. Nie ma śladów tynkowań ani innych elementów zaburzających łososiowy pancerz. Nawet schody wydają się być z tego samego okresu co cały korpus. Niektóre jego okna są „zblendowane”. Jedynym inno kolorystycznym akcentem na tym cielsku jest pionowo zaprojektowany tłusty napis HOTEL. Złożony jest z grubych podświetlanych literek, trochę podobnych do niegdysiejszych podświetlanych znaków drogowych.
Takie neogotyckie budowle przypominają odcieniem cegieł piernikowe konstrukcje. Takie dla cukrzyków bez warstwy czekolady na wierzchu. Neogotycki jest też trójryzalitowy ratusz (Czarnieckiego 17) z dwoma kondygnacjami i wysokim stromym dachem. Ustawiony jest na kamiennej odsłonie fundamentu i na pierwszy rzut oka najbardziej przypomina pocztę. Podobnym piernikiem miejskim jest Liceum Ogólnokształcące nr 1 (ul. Staszica 2). Ma 3 kondygnacje i wyraźne dwa gzymsowe szwy między piętrami.
Na koniec chcę zostawić smaczek. Jestem fanem stargardzkiego rynkowego bruku. Stargard był kiedyś miastem pełnym pięknych przedwojennych kamienic, szczycił się ich różnorodnością i kształtami. Ten kto dzisiaj tam się znajdzie może marudzić, że bloczki i nowości, ale dzięki temu brukowi niech zapamięta i jest świadomy, że Stargard był kiedyś miastem kamienic tak samo reprezentacyjnych jak w innych miastach tej wielkości. Na dywanie rynku znajduje się ułożona w postaci okręgu brukowa mozaika z wizerunkami wąskich kamieniczek. Trochę bajkowa ale oddająca to co w tym mieście jest jeszcze pod jego wierzchnią warstwą. Ślady urbanizacji sprzed lat. To jak oglądanie pożółkłego zdjęcia z albumu pokazującego to co jest wspomnieniem. Moim zdaniem mozaika jest błogim akcentem który sprawia, że można z szacunkiem spojrzeć na zabytkowo-współczesne serce tego miejsca.
KONTAKT
Stargard
Kostaryka
Rafał Cezary Piechociński
|