TARNOBRZEG MIASTO PORZĄDKU, ELEGANCJI, BETONOWYCH NOSOROŻCÓW I PARTEROWYCH MEDUZ.
Podoba mi się nazwa Tarnobrzeg. Jest taka dźwięczna i szorstka. Pasowała do byłej stolicy polskiego żółtego złota – siarki. Jest jak odgłos ocieranych w zębach grudek tego minerału.
Tarnobrzeg fascynował mnie na początku właśnie poprzez swoją nazwę. I to, że miał taki sam herb jak pobliski Tarnów. Jako mały chłopak nie znałem jeszcze dobrze jego historii i nie rozumiałem jak mogło powstać takie miasto. Nie znałem terminu miasto przemysłowe.
Pamiętam jak pierwszy raz zawitałem do Tarnobrzega. Był to rok 1997. Namówiłem moich znajomych byśmy pojechali tam na kilka dni pociągiem znad morza. Przystali na to tylko na zasadzie, że będziemy spać w Tarnobrzegu, a zwiedzać pobliski Sandomierz. W efekcie codziennie rano rozdzielaliśmy się – oni jechali do Sandomierza, a ja penetrowałem Tarnobrzeg. Wtedy jeszcze docierały do Sandomierza pociągi, a po wyjściu ze stacji więcej było tam Tarnobrzega niż Sandomierza. Od razu na drugiej stronie ulicy ukazywała się zielona tabliczka z napisem Tarnobrzeg. Dojeżdżało się wówczas do niego jedynymi w historii miasta przegubowymi Ikarusami.
Tarnobrzeg to miasto gościnne. Ma najszersze miejsca parkingowe w całej Polsce. Każdy kaseton postojowy wyznaczony jest na półtora szerokości samochodu. Nigdy nie ma problemu z poobijanymi drzwiami, a „zielone listki” mają odpowiednio miejsca by parkować nawet tyłem.
Tarnobrzeg pod względem kształtu jest dziwnym miastem. Taką kiszką która rozciąga się południkowo. Jego północną część sanowi Wielowieś, dzielnica która jak sama nawa wskazuje kiedyś była oddzielną wsią, a teraz wsysa się w obrzeża Sandomierza jako tarnobrzeska tchawica. Wielowieś jest w zasadzie ulicówką ale bardzo charakterystyczną. Znajduje się tam klasztor dominikanek oraz jest miejscem, gdzie w 2010 roku Wisła zwymiotowała swoją wodę. Powódź zalała wtedy znaczne połacie miasta, a sami mieszczanie ewakuowani byli łodziami przez strażaków. Oczywiście jak to w naszych mediach bywa, gdy Tarnobrzeg toną i wystawiał znad powierzchni ręce wołając ratunku, dzienniki telewizyjne podawały fakty o powodzi w… Sandomierzu. Niejednokrotnie podpisując urywki z Tarnobrzega jako Sandomierz.
Z tego też powodu zawsze cieszę się, że w 1975 roku Tarnobrzeg utarł nosa rzeczom oczywistym i mimo, że był o 25.000 mniejszy niż pobliska Stalowa Wola, to on został miastem wojewódzkim. Mikry Sandomierz nie mógł sam udźwignąć wojewódzkiej stołeczności i pewnie dlatego powołano sąsiedni Tarnobrzeg by chociaż stykał się z historycznym pupilem mediów.
Mało kto też wie, że w Tarnobrzegu podczas jednej z pielgrzymek pojawił się papież. To właśnie w Wielowsi przewożący go helikopter miał lądowisko i stamtąd został on dalej przetransportowany do celu. W mało których źródłach nie pojawia się przekłamanie i wspomniane jest, że wylądował w Tarnobrzegu.
Sercem miasta jest tzw. Czerwony Rynek, czerwony bo wyłożony czerwoną kostką brukową. W rynkowym ekosystemie dużo się dzieje. Jest słoń brutal, który w postaci wielgachnego pawilonu handlowego zwaliście i bezceremonialnie akcentuje swoją obecność na tle wątłych, delikatnych i skromnych kamieniczek. Są one zazwyczaj wąskie, nie posiadają zbyt dużo ozdób, a przed ich rzędami stoją potargane małe drzewka.
Na ryneczku znajduje się też najpiękniejszy tarnobrzeski pomnik - Bartosza Głowackiego. Nie każdy bowiem wie, że Tarnobrzeg był kiedyś republiką! Powołana została w XI.1918 roku na skutek wystąpień chłopów domagających się przekazania im na własność ziem. Głowacki uwieczniony został w pozie z nogą na armacie i uniesioną szablą. Ma przydługie włosy, sumiaste wąsy i powłóczysty płaszcz. Umieszczony jest na wydatnym ściętym narożnikowo postumencie z orłem w podstawie.
Tarnobrzeg posiada sąd najwyższy. Tak naprawdę okręgowy ale pod względem wysokości budynku jest to najwyższa tego typu budowla w kraju. 12-kondygnacyjna, wbita w północno-wschodnią okolicę rynku nadzoruje wszystko co dzieje się dookoła. Jest takim tarnobrzeskim mogotem wśród ujednoliconej wysokościowo zabudowy. Takich mogotów jest w mieście jeszcze więcej. Stanowią je spoglądający sobie na Wisłę budynek delegatury Urzędu Wojewódzkiego i bandy tarnobrzeskich wysokościowców z dzielnic Serbinów i Siarkowiec. Niczym betonowe nosorożce harcują po okolicy i dominują pejzaż. Przypominają trochę warszawskie „mamuty” z osiedla Za Żelazną Bramą”. Wyglądają jakby pasły się w stadzie na betonowej sawannie. Kiedyś jeszcze bardziej wyglądały dostojnie gdy wszystkie były nieocieplone i szare. Niemal czuło się ciężar ich grubych betonowych cielsk.
Wracając do rynku znajdują się w nim też archeologiczne drobnice. Przyuważyłem neonowo żółte policyjne słupki, które niegdyś były domeną policyjnego Słupska. Wymyślono je by w razie niebezpieczeństwa przechodzień mógł szybko za pomocą guzika skontaktować się z komisariatem policji i przekazać informację. W Tarnobrzegu stoi taki być może jako ostatni w Polsce, zapomniany i zdegradowany do bycia słupkiem do przywiązywania psów i rowerów.
Tarnobrzeg stoi kościołami. Jeden z nich, trójnawowe Sanktuarium Matki Bożej Tarnobrzeskiej z 1706 roku to perełka stylu barokowego. Moim zdaniem najładniejszy kościół tej epoki w Polsce. Jest niesymetryczny, ma bardzo delikatne i subtelne kształty. Jakby wykuty w skale nieśmiało zagląda z północno-zachodniego narożnika rynku. Jego cechą charakterystyczną jest wieczne poprawianie makijażu. Mieszkańcy wiedzą, że kościół jest ich jednym z głównych architektonicznych atutów i starają się spełniać jego wszelakie zachcianki. A ma ich dużo bo co do Polski wchodzą nowe remontowe trendy, on natychmiast chce je na sobie wypróbowywać.
Nie jest to jednak najstarszy kościół miasta. Rolę tę spełnia położony w dzielnicy Miechocin gotycki kościół świętej Marii Magdaleny. Stanowi go czerwonoceglana, jednonawowa struktura ze schodkowymi przyporami, smukłą latarenką w dachu, wysokimi, ostro zakończonymi oknami, schodkowym szczytem i metalowym dachem. Jego cegły z bielą zaprawy są jak wafelki z wyciekającym kremem. Usadowiony jest w zagrodzie pośród drzew w spokojnej okolicy domków jednorodzinnych. Od strony ulicy jego komnata unosi się na wysokiej skarpie. Przylega do niej drewniany typowo podkarpacki domek, który być może za rok lub dwa będzie pustostanem lub osuwająca się ziemia przetrąci mu drewniany kręgosłup.
Tarnobrzeg to pięknie zaprojektowane dzielnice, każda o innym charakterze i innej zabudowie. Klejnocikiem jest nazywana Skalną Górą dzielnica Przywiśle. Stanowi ją grupa 53 bloków. Nie są one jednak tradycyjnymi wielkopłytowcami. Wyróżnia się dwa gatunki tych betonowych stworów: jedne dwuklatkowe (40), a drugie niedorobione punktowce o wysokości mikrusa (13). Wszystkie wyrastają z solidnie zadrzewionej nadwiślańskiej skarpy. Widać je wyraźnie gdy jedzie się Wisłostradą, a spomiędzy ściany zieleni wyłaniają się ich cementowe postury. Uliczki na osiedlu są półkoliste i często łączą się w uliczne śruby jakimi są małe rondka. Dodatkowo w przychodnikowych skwerkach posiadają ozdobniki w postaci figurek czy pomników (np. Jędrusiów). Znajduje się tam też nietypowy kościół Chrystusa Króla, który gdy się do niego podchodzi sprawia wrażenie jakiejś instytucji typu wodociągi lub Energa, a dopiero po parkowej drodze krzyżowej i rzeźbach można domyślić się, że jest to świątynia.
Tarnobrzeg to miasto z najwyższej półeczki bo dopracowane zostało z najdrobniejszymi szczegółami przez ambitnych architektów. Mimo że uchodzi za przemysłowe i betonowe to żadno z podobnych grodów nie ma się nawet co z nim równać. Tu nie ma chaosu, niedoróbek, zmarnowanych przestrzeni. Wszystko jest wykonane do końca. Każde osiedle to inny rodzaj zabudowy i inne gatunki bloków. Ulice są szerokie, bez zawijasów, chodniki uporządkowane, a na parterach domów funkcjonują sklepy. Nawet najnowsze z osiedli, te budowane w XXI wieku są dostosowane do otoczenia i nie kłują w oczy innością. Tarnobrzeg jest jak wielka biblioteka z działami gdzie w sektorze A są szeregowce, w sektorze B wieżowce, a w sektorze C domki jednorodzinne. Do tego są też przyprawy w postaci architektonicznych eksperymentów stanowiące punkty orientacyjne miasta (bank PKO na skrzyżowaniu Sienkiewicza i Sikorskiego, kościół Matki Bożej Nieustającej Pomocy, ciąg piętrowych pawilonów handlowych na Wyspiańskiego).
Po kopalni siarki nie ma już śladu. Jej wyrobisko zalane zostało wodą i w ten sposób powstał Zbiornik Tarnobrzeski. Taki tarnobrzeski Balaton gdzie ludzie mogą się poczuć jak nad morzem czy nad wielkim jeziorem. Najzabawniejsze jest to, że Tarnobrzeg pozazdrościł Warszawie i też postawił sobie palmę. Przepraszam palmy. Cztery sztuki. Jadąc długą jak sznurowadło Wisłostradą nagle na trawiastym przepierzeniu jezdni pojawiają się gęsiego cztery karłowate palemki, które wskazują główny zjazd do jeziora i wykazują chęć stania się częścią tarnobrzeskiej riwiery.
Mówi się, że to Słupsk secesją stoi i słynie w tym względzie, a tymczasem swoje secesyjne perełki ma też Tarnobrzeg. Pierwszym przykładem jest znajdujący się na ulicy Kościuszki 32 budynek Urzędu Miejskiego z 1909 roku. Wyglądem przypomina melonik, a ozdoby na nim są jak lukier na pierniku. Dwie inne kamienice tego gatunku stoją sobie na ulicy Słowackiego. Pierwsza to kasyno oficerskie. Jest parterowa z wytrawną attyką w postaci pieczątki, oknami w fantazyjnych opaskach i makaronowymi obramowaniami. Druga to dawne kino Wisła z niebieskim starodawnym neonem. Do złudzenia przypomina budynek o tym samym przeznaczeniu w kostarykańskim mieście Alajuela. Ma półkoliste szczytowe nisze i muszlowe zwieńczenia dachu. Wzniesione zostało w 1910 roku jako towarzystwo gimnastyczne Sokół. Na ulicy Jachowicza 12 znajduje się tarnobrzeski browar który przypomina sułtański pałacyk z Omanu z charakterystycznym czepcem na narożnej wieżyczce i krenelażowym zwieńczeniem muru.
W dzielnicy Mokrzeszów znajduje się Pałac Mokrzyszowski. Wzniesiono go w latach 1853-1893 i reprezentuje romantyczny neogotyk. Kubaturą i wyglądem przypomina liceum ogólnokształcące. Takie renomowane, które jest w prawie każdym stutysięcznym mieście. Jego największym skarbem wnętrza są modrzewiowe schody. W Muzeum Polskiego Przemysłu Siarkowego (Pawłowskiego 14, osiedle Dzików), w dawnym spichlerzu z 1843 roku prócz zbiorów wewnętrznych można zauważyć te wielkogabarytowe które nie mieściły się w obrębie murów i zostały zrzucone na przyogrodzeniowy trawnik. Są to wielkie maszynerie, plątanina żelastwa i stali. Prawdopodobnie serca maszyn kopalnianych. Widać ich masę i ciężar bowiem aż wpychają się w ubitą ziemię i darń. Nieopodal parku zaś ustawiony jest akcent militarny - armata z czasów II wojny światowej.
Tarnobrzeg to też miasto z wieloma drewnianymi chatkami o dwuspadzistym dachu. Takimi, które kiedyś były wioskowymi domkami, a potem wchłonięte zostały przez system trawienny Tarnobrzega. Najwyraźniej system ten jednak słabo przyswajał takie potrawy bo bardzo dużo domków wciąż zalega na przeróżnych tarnobrzeskich ulicach. Wiele z nich sąsiaduje z blokami lub willami. Bywa, że wciąż mają jeszcze wiejskie drewniane płotki. Niekiedy takie dworkowo-wiejskie klimaty widać też w budynkach użytku publicznego, które mają wygląd rozciągniętych chałupek. Moim ulubionym na przykład jest położony przy ulicy Dominikańskiej 6 budynek dawnego Sądu Powiatowego (obecnie mieszczący Zespół Szkół Społecznych nr 1) z końca XIX wieku. Jest parterowy i rozwalony wzdłuż dwóch ulic jak duża, biała meduza. Wyróżnia się ściętym narożnikiem, trójkątnym tympanonem, niskim zadaszeniem i ujętymi w wydatne opaski oknami.
KONTAKT
Tarnobrzeg
Kostaryka
Rafał Cezary Piechociński
|